Bardzo, ale to bardzo was przepraszam! Kolejne rozdziały są już napisane. Od trzech dni próbuję wrzucić 2 rozdział na bloga. Mam jednak problemy z Word'em, który chyba obraził się na mnie i nie chce współpracować : (
Jeszcze raz bardzo przepraszam..
Pozdrawiam Aviss.
piątek, 12 lipca 2013
środa, 3 lipca 2013
Rozdział 1
Promienie
słońca delikatnie pieściły jej ciało.. Hermiona leżała na kocu, niedaleko Nory,
napawając się ostatnimi chwilami lata, tuż przed rozpoczęciem siódmego roku
nauki w Hogwarcie.
Potrzebowała
chwili tylko dla siebie, po kolejnej kłótni z Ronem nie miała ochoty z nikim
rozmawiać. Chociaż nawet jakby chciała to jedyną osobą, która by ją zrozumiała
była Ginny. Niestety jej najlepsza przyjaciółka razem z Harry’m udała się do
Londynu na swoją miesięcznice do restauracji. Jacy oni byli z tym słodcy! Ron
dla niej nie robił takich niespodzianek od bardzo dawna. Jeśli myśli, że zdobył
mnie już całkowicie, to się grubo myli! Muszę z nim poważnie porozmawiać na
temat naszego związku, który niewątpliwie się zakończy.
Znowu
wróciła myślami do momentu, w którym o mało co nie zginęłam z ręki Bellatrix
Lestrange. Gdyby nie Draco Malfoy, na pewno by mnie tu teraz nie było.
-Sectumsempra! – Hermiona rzuciła
zaklęcie, które śmierciożerczyni odbiła.
-Co taka brudna szlama jak ty może mi
zrobić?! Petrificus Totalus.
-Protego!
-Myślisz, że możesz się tak ze mną
bawić?! Crucio!
Dziewczyna nie zdążyła się obronić i
w jednej chwili wijąc się po ziemi, krzyczała rozdzierająco. Ból był nie do
zniesienia, miała wrażenie, że trwa to już całe wieki, kiedy nagle wszystko
ustało. Kiedy zaczęłam dochodzić do siebie, pomyślałam, że Bellatrix sama z
siebie nie przestałaby się nade mną znęcać, w końcu to sadystka! Powoli, bardzo
powoli odwracałam się do mojej przeciwniczki z gotową różdżką w dłoni, kiedy
dostrzegłam, że tuż obok mnie stoi ktoś zwrócony tyłem do mnie, a przodem do
Lestrange w gotowości do walki w mojej obronie. Gdy krzyknął coś, co zapewne
nie wstrząsnęło by mną tak bardzo, gdyby nie osoba, która te słowa
wypowiedziała. Od razu rozpoznałam właściciela głosu. Przede mną we własnej
osobie stał Draco Malfoy. Stał naprzeciwko swojej ciotki z groźbą wypisaną na
twarzy.
-NIE! Nie radzę jej ruszać! – Blondyn
nie wiedział jak jego szalona ciotka zareaguje.
-Draco?! Zejdź mi z drogi! To tylko
zwykła szlama! – Ballatrix powoli traciła kontrolę nad sobą.
-Powiedziałem coś. Rusz ją tylko, a
pożałujesz tego. Zabiję Cię. – Chłopak powiedział to takim tonem i tak cicho,
że sama Hermiona Granger nie chciałaby walczyć z nim, a gdyby słowa były
skierowane do niej samej, ze strachem by się zapewne cofnęła o krok do tyłu.
-Jak śmiesz gówniarzu! Niech się
tylko Czarny Pan dowie jak broniłeś tej szlamy Granger! Odejdź albo i Ty
pocierpisz!
-Nie drzyj się tak, bo na nikim
wrażenia to nie robi. A Czarnego Pana się nie boję. Liczę na to, że nasz Złoty
Chłopiec go pokona. – Powiedział młody Malfoy, co Hermioną wstrząsnęło do
głębi. Śmierciozerczyni po słowach chłopaka wpadła w szał! Wycelowała różdżkę w
stronę siostrzeńca i już chciała wypowiedzieć te dwa słowa, które odebrały już
tylu osobom życie.. Jednak blondyn spodziewał się tego, pierwszy raz widziałam
jaki jest szybki i zwinny.
-Avada Kedavra! – rzucił w ciotkę po
czym, ta bez życia padła na ziemię. Byłam w totalnym szoku!
Chłopak odwrócił się do mnie przodem
i klęknął obok. Nie wiedziałam co o ty wszystkim myśleć..
-Granger?! Żyjesz?! – zapytał
szorstko chłopak.
-Ży..je.. – Wyksztusiłam z ledwością.
Szok! Nadal czułam ból w całym ciele i ciężko było mi się ruszyć. – Dlaczego to
zro..biłeś? – Musiałam, po prostu musiałam.
-Nie ważne. – Warknął do mnie. Nie
dałam za wygraną.
-Powiedz mi!
-Nie krzycz do mnie Granger! Nie
musisz wiedzieć dlaczego. Może zginąć każdy ale nie ty! – Po czym wstał i
pobiegł w stronę walczących gryfonów, puchonów i krukonów ze śmierciożercami.
Wstałam najszybciej jak byłam w
stanie i pobiegłam walcząc z nim ramie w ramie z wrogami.
Otrząsnęłam
się z tych wspomnień i wróciłam do teraźniejszości. Zastanawiałam się od kogo
dostałam krwisto czerwoną różę parę dni temu.. Doczepiona do niej była
karteczka, na której było napisane tylko moje imię. Schludnym, pochyłym i
czytelnym pismem.. Hermiona .. Wciąż i wciąż do tego wracałam. Ron aż zrobił się
purpurowy gdy to zobaczył. Sam nigdy nie dał mi róży. W ogóle nie dostałam od
niego nigdy kwiatka. Powoli dochodziłam do wniosku, że ten związek mnie męczy..
Nagle zobaczyłam zbliżającego się do mnie Rona.. No pięknie, akurat on mi tu teraz
potrzebny jak jestem na niego zła..
-Hermiono! –
Zaczął do mnie biec. Stwarzając pozory uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
Uznał to za zachętę i usiadł obok mnie na kocu. Wciąż leżałam, nie chciało mi
się podnosić i udawać po raz kolejny, że wszystko w porządku. Mimo to usiadłam,
podkurczyłam nogi przytulając się do nich i podparłam brodę na kolanach.
Chłopak od razu przytulił mnie ramieniem. Widziałam na jego twarzy skupienie i
zawstydzenie. Znałam go już dość długo i wiedziałam, że ma problem z przyznaniem
się do błędu. Chyba podjął decyzję bo nagle zrobił się delikatnie czerwony na
twarzy, a w oczach miał zdecydowanie.
- Kochanie…
- Chyba zauważył na mojej twarzy zdziwienie ponieważ uśmiechnął się. Rzadko
używał takich zwrotów jak „skarbie”, „kochanie”, „kotku”. Do rzeczy Ronaldzie! – pomyślałam.
-Kochanie…
Przepraszam za moje zachowanie. Po prostu męczy mnie to, że dostałaś od kogoś
kwiata, liścik i chodzisz od tamtej pory z głową w chmurach.. Nie wiem jak mam
się w takiej sytuacji zachować i co o tym myśleć. Tak Ron.. Ty nigdy chyba nie wiesz co robić, myśleć, a o zachowaniu to
już nawet nie mam siły po raz kolejny się zastanawiać..
-Słuchaj
Ron.. Ja też nie wiem od kogo to jest i jakoś specjalnie o tym nie myślę. Więc
ty też mógłbyś przestać. Mam dość tego, że jesteś o mnie aż tak zazdrosny i
zaborczy!
-Nie
przesadzaj Miona.. Nie jest tak źle. – Chłopak próbował się jakoś bronić ale
wiedział, że nic nie wskóra.
-Nie
Ronaldzie, nie mam ochoty po raz kolejny się z Tobą kłócić o to czy jesteś, czy
nie jesteś taki. Chcę zostać sama. Proszę..
Widziałam,
że w moim chłopaku już się gotuje ze złości. Trudno. Nie mam ochoty słuchać
kazań po raz kolejny i bezpodstawnych zarzutów w moim kierunku.
-Hermiona.
Ja tu przychodzę żeby Cię przeprosić, a ty prowokujesz kłótnie! O co Ci znowu
chodzi co?!
-Z łaski
swojej nie krzycz na mnie. Nie robi to na mnie wrażenia, a wręcz zniechęca mnie
to. Albo ty stąd pójdziesz albo ja.
Gdy po
dłużej chwili nie odezwał się ani nawet nie podnosił żeby dać mi chwilę spokoju,
sama zaczęłam wstawać, chwyciłam jeszcze tylko książkę od eliksirów i zaczęłam
odchodzić.
-Gdzie
idziesz!? Nie skończyliśmy rozmawiać! Hermiona! – Ron krzyczał za mną ale nie
chciało mi się mu nawet odpowiadać.
Poszłam w stronę domu Weasley’ów.
Mam
nadzieję, że mój pierwszy rozdział nie jest aż tak tragiczny.. Krótki bo krótki
ale jest ;p
Jak wam się
podoba to nie obrażę się jeśli dacie komentarz. Jak dla mnie rozdział taki sobie jest ale to
wy jesteście tymi, którzy sami za siebie zdecydują. :)
No to cześć!
Wasza Aviss
:*
Wstęp...
W kilku
zdaniach… To moje pierwsze opowiadanie, w związku z czym strasznie się
stresuję. Nie mam pojęcia czy komukolwiek się spodobają moje wypociny :)
Nie będę się
tu zbytnio rozpisywać, ale mam jedną prośbę.. Bardzo bym prosiła o szczere
komentarze :)
Z góry
dzięki wielkie!
No to do
dzieła :)
PS. Co jakiś
czas notki będą pisane „oczami” wybranego przeze mnie bohatera ;p
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)