środa, 3 lipca 2013

Rozdział 1




Promienie słońca delikatnie pieściły jej ciało.. Hermiona leżała na kocu, niedaleko Nory, napawając się ostatnimi chwilami lata, tuż przed rozpoczęciem siódmego roku nauki w Hogwarcie.

Potrzebowała chwili tylko dla siebie, po kolejnej kłótni z Ronem nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Chociaż nawet jakby chciała to jedyną osobą, która by ją zrozumiała była Ginny. Niestety jej najlepsza przyjaciółka razem z Harry’m udała się do Londynu na swoją miesięcznice do restauracji. Jacy oni byli z tym słodcy! Ron dla niej nie robił takich niespodzianek od bardzo dawna. Jeśli myśli, że zdobył mnie już całkowicie, to się grubo myli! Muszę z nim poważnie porozmawiać na temat naszego związku, który niewątpliwie się zakończy.

Znowu wróciła myślami do momentu, w którym o mało co nie zginęłam z ręki Bellatrix Lestrange. Gdyby nie Draco Malfoy, na pewno by mnie tu teraz nie było.

-Sectumsempra! – Hermiona rzuciła zaklęcie, które śmierciożerczyni odbiła.

-Co taka brudna szlama jak ty może mi zrobić?! Petrificus Totalus.

-Protego!

-Myślisz, że możesz się tak ze mną bawić?! Crucio!

Dziewczyna nie zdążyła się obronić i w jednej chwili wijąc się po ziemi, krzyczała rozdzierająco. Ból był nie do zniesienia, miała wrażenie, że trwa to już całe wieki, kiedy nagle wszystko ustało. Kiedy zaczęłam dochodzić do siebie, pomyślałam, że Bellatrix sama z siebie nie przestałaby się nade mną znęcać, w końcu to sadystka! Powoli, bardzo powoli odwracałam się do mojej przeciwniczki z gotową różdżką w dłoni, kiedy dostrzegłam, że tuż obok mnie stoi ktoś zwrócony tyłem do mnie, a przodem do Lestrange w gotowości do walki w mojej obronie. Gdy krzyknął coś, co zapewne nie wstrząsnęło by mną tak bardzo, gdyby nie osoba, która te słowa wypowiedziała. Od razu rozpoznałam właściciela głosu. Przede mną we własnej osobie stał Draco Malfoy. Stał naprzeciwko swojej ciotki z groźbą wypisaną na twarzy.

-NIE! Nie radzę jej ruszać! – Blondyn nie wiedział jak jego szalona ciotka zareaguje.

-Draco?! Zejdź mi z drogi! To tylko zwykła szlama! – Ballatrix powoli traciła kontrolę nad sobą.

-Powiedziałem coś. Rusz ją tylko, a pożałujesz tego. Zabiję Cię. – Chłopak powiedział to takim tonem i tak cicho, że sama Hermiona Granger nie chciałaby walczyć z nim, a gdyby słowa były skierowane do niej samej, ze strachem by się zapewne cofnęła o krok do tyłu.

-Jak śmiesz gówniarzu! Niech się tylko Czarny Pan dowie jak broniłeś tej szlamy Granger! Odejdź albo i Ty pocierpisz!

-Nie drzyj się tak, bo na nikim wrażenia to nie robi. A Czarnego Pana się nie boję. Liczę na to, że nasz Złoty Chłopiec go pokona. – Powiedział młody Malfoy, co Hermioną wstrząsnęło do głębi. Śmierciozerczyni po słowach chłopaka wpadła w szał! Wycelowała różdżkę w stronę siostrzeńca i już chciała wypowiedzieć te dwa słowa, które odebrały już tylu osobom życie.. Jednak blondyn spodziewał się tego, pierwszy raz widziałam jaki jest szybki i zwinny.

-Avada Kedavra! – rzucił w ciotkę po czym, ta bez życia padła na ziemię. Byłam w totalnym szoku!

Chłopak odwrócił się do mnie przodem i klęknął obok. Nie wiedziałam co o ty wszystkim myśleć..

-Granger?! Żyjesz?! – zapytał szorstko chłopak.

-Ży..je.. – Wyksztusiłam z ledwością. Szok! Nadal czułam ból w całym ciele i ciężko było mi się ruszyć. – Dlaczego to zro..biłeś? – Musiałam, po prostu musiałam.

-Nie ważne. – Warknął do mnie. Nie dałam za wygraną.

-Powiedz mi!

-Nie krzycz do mnie Granger! Nie musisz wiedzieć dlaczego. Może zginąć każdy ale nie ty! – Po czym wstał i pobiegł w stronę walczących gryfonów, puchonów i krukonów ze śmierciożercami.

Wstałam najszybciej jak byłam w stanie i pobiegłam walcząc z nim ramie w ramie z wrogami.

Otrząsnęłam się z tych wspomnień i wróciłam do teraźniejszości. Zastanawiałam się od kogo dostałam krwisto czerwoną różę parę dni temu.. Doczepiona do niej była karteczka, na której było napisane tylko moje imię. Schludnym, pochyłym i czytelnym pismem.. Hermiona .. Wciąż i wciąż do tego wracałam. Ron aż zrobił się purpurowy gdy to zobaczył. Sam nigdy nie dał mi róży. W ogóle nie dostałam od niego nigdy kwiatka. Powoli dochodziłam do wniosku, że ten związek mnie męczy.. Nagle zobaczyłam zbliżającego się do mnie Rona.. No pięknie, akurat on mi tu teraz potrzebny jak jestem na niego zła..

-Hermiono! – Zaczął do mnie biec. Stwarzając pozory uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Uznał to za zachętę i usiadł obok mnie na kocu. Wciąż leżałam, nie chciało mi się podnosić i udawać po raz kolejny, że wszystko w porządku. Mimo to usiadłam, podkurczyłam nogi przytulając się do nich i podparłam brodę na kolanach. Chłopak od razu przytulił mnie ramieniem. Widziałam na jego twarzy skupienie i zawstydzenie. Znałam go już dość długo i wiedziałam, że ma problem z przyznaniem się do błędu. Chyba podjął decyzję bo nagle zrobił się delikatnie czerwony na twarzy, a w oczach miał zdecydowanie.

- Kochanie… - Chyba zauważył na mojej twarzy zdziwienie ponieważ uśmiechnął się. Rzadko używał takich zwrotów jak „skarbie”, „kochanie”, „kotku”. Do rzeczy Ronaldzie! – pomyślałam.

-Kochanie… Przepraszam za moje zachowanie. Po prostu męczy mnie to, że dostałaś od kogoś kwiata, liścik i chodzisz od tamtej pory z głową w chmurach.. Nie wiem jak mam się w takiej sytuacji zachować i co o tym myśleć. Tak Ron.. Ty nigdy chyba nie wiesz co robić, myśleć, a o zachowaniu to już nawet nie mam siły po raz kolejny się zastanawiać..

-Słuchaj Ron.. Ja też nie wiem od kogo to jest i jakoś specjalnie o tym nie myślę. Więc ty też mógłbyś przestać. Mam dość tego, że jesteś o mnie aż tak zazdrosny i zaborczy!

-Nie przesadzaj Miona.. Nie jest tak źle. – Chłopak próbował się jakoś bronić ale wiedział, że nic nie wskóra.

-Nie Ronaldzie, nie mam ochoty po raz kolejny się z Tobą kłócić o to czy jesteś, czy nie jesteś taki. Chcę zostać sama. Proszę..

Widziałam, że w moim chłopaku już się gotuje ze złości. Trudno. Nie mam ochoty słuchać kazań po raz kolejny i bezpodstawnych zarzutów w moim kierunku.

-Hermiona. Ja tu przychodzę żeby Cię przeprosić, a ty prowokujesz kłótnie! O co Ci znowu chodzi co?!

-Z łaski swojej nie krzycz na mnie. Nie robi to na mnie wrażenia, a wręcz zniechęca mnie to. Albo ty stąd pójdziesz albo ja.

Gdy po dłużej chwili nie odezwał się ani nawet nie podnosił żeby dać mi chwilę spokoju, sama zaczęłam wstawać, chwyciłam jeszcze tylko książkę od eliksirów i zaczęłam odchodzić.

-Gdzie idziesz!? Nie skończyliśmy rozmawiać! Hermiona! – Ron krzyczał za mną ale nie chciało mi się mu nawet odpowiadać.
Poszłam w stronę domu Weasley’ów. 






Mam nadzieję, że mój pierwszy rozdział nie jest aż tak tragiczny.. Krótki bo krótki ale jest ;p

Jak wam się podoba to nie obrażę się jeśli dacie komentarz. Jak dla mnie rozdział taki sobie jest ale to wy jesteście tymi, którzy sami za siebie zdecydują. :)

No to cześć!


Wasza Aviss :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz